poniedziałek, 11 czerwca 2012

pory roku mijają, a u nas dobrze ;)

Witajcie!

Znowu strasznie długo nic się tu nie pojawiało... ja po prostu nie potrafię regularnie prowadzić bloga., musicie mi to wybaczyć.

Ostatnio trochę się u nas działo, bo kociaki się przeziębiły i prawie codziennie przez 3 tygodnie byliśmy u weterynarzy. Najpierw była chora Edytka, ale z nią nie było dużego problemu, bo nie protestuje za bardzo, kiedy daje się jej tabletki i wyzdrowiała w mniej niż tydzień, za to później zaraził się Ktosiak. Z nim było trochę gorzej, dostał antybiotyk, ale on nie za bardzo pomógł i pani weterynarz musiała go zmienić, na taki, który trzeba dawać w zastrzyku. Więc przez tydzień byliśmy u pani Wet codziennie na tych zastrzykach i Ktosiak był baardzo nieszczęśliwy z tego powodu. Zresztą z nim nawet podawanie tabletek to ostra walka.
No i coś mu odbiło i za każdym razem, jak wracaliśmy od pani Wet, robił gdzieś w domu kupkę, żeby nam pokazać, że nie lubi tych wizyt ;/

No ale już po wszystkim, kociaki są zdrowe i ciągle się bawią i psocą ;) Edytka powoli przerasta Ktosia.

Poza tym dalej jest słodka i mraucząca, z tym, że teraz już w ogóle nie boi się ludzi. Jest już bardzoej oswojona niż Ktosiak. W ogóle wygląda, jakby była święcie przekonana o tym, że wystarczy, że jest taka słodka i dzięki temuy należy jej się wszystko, co dobre.

Od jakiegoś czasu wypuszczamy je do ogródka zewątrz kamienicy. Stamtąd nie ma żadnej otwartej drogi na ulicę, tylko skrawek trawy i kilka drzew. Kociaki wtedy biegają na świeżym krakowskim powietrzu i są bardzo zadowolone. Nauczyły się też, że przychodzą z powrotem, kiedy zagwiżdżę, więc takie wypuszczanie ich, kiedy akurat mamy czas, nie sprawia problemu. A jak ktoś z nas si tak siedzi przed laptopem, to równie dobrze można posiedzieć w sypialni, skąd okno wychodzi na podwórko, więc mamy je ciągle na oku.

Edytka czasem, jak świeci ładne słońce, wychodzi po prostu na środek podwórka, kładzie się i zaczyna myć i wygnać, pokazując wszystkim, którzy chcą patrzeć jak wygląda słodkość w czystej postaci. Za to Ktosiak czujnie obchodzi podwórko i co jakieś pół godziny, wskakując do mieszkania, robi obchód także po domu.

Już ładnie się ten nasz skrawek ziemi w podworcu zazielenił, więc niedługo będzie trzeba porobić kociakom w plenerze zdjęcia.

Nie przycinamy im pazurków w nadziei, że w końcu wdrapią się na jedyne drzewo, jakie tu rośnie, ale one chyba nie wiedzą , o co chodzi ;P Ciągle tylko polują na gołębia i owady. Z owadami idzie im trocvhę lepiej, bo Edytka ma najlepszą na świecie taktykę na gołębie: szarżując z dzikim okrzykiem brzmiącym jak coś pomiędzy miauczeniem i mruczeniem, wbiega w stado gołębi, które rozlatują się, jak jest w połowie drogi! I Ktosiowi nic nie daje to, że się elegancko skrada! xD To jest najcudowniejszy widok na świecie!

Czasami wychodzimy na podwórko z Kotami i wędkami, bo tam jest więcej wolnej przestrzeni i można łatwo Koty wymęczyć, a czasem to jest konieczne, żeby później zrobić cokolwiek w spokoju ;)

I tak nam mija czas :)

Jeszcze chciałabym tu napisać, o bandzie kociaków, które są w miarę oswojone, bo różni ludzie je dokarmiają, ale mieszkają na podwórku opuszczonej kamienicy niedaleko Jubilata, przy ul. Juliusza Kossaka 6.
Kotów jest chyba 6, większość czarnych i chyba 2 czarno-białe. Jeden z nich jest przecudowny i elegancki, bo ma białe wszystkie łapeczki i na przodzie białą plamę w kształcie klepsydry, przez co wygląda, jakby miał zapięty na jeden guzik frak :)

Wszystkie są śliczne i dając im jedzenie można do nich bardzo blisko podejść, tylko nie wiem, co mogę z tym zrobić. Teraz to spoko, poradzą sobie, zwłaszcza, że wiele osób musi je dokarmiać, bo wokół tej kamienicy są porozrzucane plastikowe talerzyki i torebki po karmie, ale co będzie z nimi w zimie?

Ja niestety nie mam możliwości ich zapakować i wziąć nawet na tydzień, bo przez te ostatnie częste wizyty u weterynarza jesteśmy kompletnie spłukani...

Macie jakieś pomysły i/lub rady?

Kociaki są naprawdę urocze, poniżej zamieszczam zdjęcia: