niedziela, 8 grudnia 2013

Niedzielne Śpiochy

Niedzielny poranek może być cudowny nawet po późnym powrocie z sobotniej imprezy ;)

Na zdjęciach poniżej widać nienajlepsze ujęcia kociałków, które przyszły do nas na mizianie :) 

Ktosiak mruczał i wystawiał brzuchol na kołdrze między moimi nogami, a Dycia wcisnęła się Kubie pod kołderkę i udawała traktor ;)



poniedziałek, 8 lipca 2013

Bezdomna kicia

Witajcie!

Zauważyłam przy ul. Studenckiej, na przeciwko VLO taką kicię. Wygląda na mniej niż pół roku i jest śliczna. Cały czas przesiaduje pod samochodami mniej więcej w tym samym miejscu i chodzi za ludźmi - chyba szuka domku. Ja kupiłam jej karmę, ale nie mogę jej do siebie wziąć nawet na chwilę. Mój TŻ jest pod tym względem bardzo rygorystyczny :/. Wygląda na to, że trzeba ją wziąć do weterynarza i przebadać, pewnie też wysterylizować, bo chyba ma rujkę. Jest strasznie słodka, tulaśna i przyjacielska.

Wiem, że w Krakowie jest wiele kotów, które same sobie radzą i mają się świetnie, dużo mieszka w ogrodzie obok V LO i na terenie klasztorów, na plantach też jest ich masa, ale ta nie wygląda na samodzielną - ciągle chodzi za ludźmi i się przymila.

No i nie bardzo wiem, co z tym fantem zrobić, bo nie mogę jej wziąć do domu, a teraz mam tyle pracy, że nawet wizyta kontrolna Ktosia i Edyci u weterynarza czeka już 2 miesiące...
wasze rady?

Pozdrawiam serdecznie,
Monika








niedziela, 7 lipca 2013

Ktoś, Edytka i Pawie Pióro

Witam. 
Przepraszam was bardzo, że tak rzadko piszę na tym blogu, nigdy nie byłam dobra w takich rzeczach.
Koty mają się świetnie :) My ostatnio dużo pracujemy i nie poświęcamy im tak dużo czasu, jakbyśmy chcieli, ale one wydają się szczęśliwe. Często przychodzą, tylą się, mruczą i domagają pieszczot. Świetnie, że mają siebie na wzajem, bo dzięki temu, nawet jak nas nie ma raczej się nie nudzą.

No ale to takie lanie wody :P
Generalnie wszystko tutaj jest OK i trzeba się tym cieszyć :)

Ale skąd temat...
Znaleźliśmy pod Smokiem Wawelskim panią, która sprzedaje pawie pióra. Takie pióro długości ok. 1,20m kosztuje tylko 2 złote, a koty je kochają ;) 
Dołączam filmik, jak się z nimi bawię takim piórem. Jakość filmu jest raczej słaba, a koty na nim już niezbyt ruchawe, ale zawsze to coś. 
Generalnie kociaki nie mają żadnych problemów z aktywnością, ale ten film jest zrobiony po półgodzinnej zabawie piórkiem, kiedy już wszyscy byliśmy zmęczeni :P


Pozdrawiamy serdecznie :)

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Zdjęcia Kotopółek i słodziaków :)

Dorwałam się do zdjęć, które długo tkwiły w telefonie :)

To Edytka i Pędzel ;)

A tutaj widać, jak dzielnie koty nam pomagały. Specjalnie kupiłam "super-wytrzymałą" folię, ale cóż... 
Cat happend! :D

 Następne trzy zdjęcia przedstawiają końcowy efekt naszej pracy :)
Sam pomysł na zrobienie kotopółek był mój, ale projekt wzoru na ścianę zrobiła nasza znajoma Monika Kowalska, początkująca Pani Architekt Wnętrz ;)
Niestety nie ma tu żadnego zdjęcia tych półek od góry, ale zapewniam was, że są obite czerwoną wykładziną, żeby Kociałki się nie ślizgały.



 A na następnych dwóch zdjęciach widać nasz nowy kosz na pranie - przez pierwsze dwa tygodnie w ogóle go nie używałam, żeby nie odbierać im zabawy, ale ile można trzymać brudy na podłodze :P. Teraz przylatują za każdym razem, kiedy segreguję pranie i korzystają ile mogą. 
Zazwyczaj wygląda to właśnie tak, że jeden jest w pudle, a drugi na niego poluje ;)


 Ale, jak widać, czasami oba są w pudle ;)
Niedługo po zrobieniu tych zdjęć zaczęły się kotłować, co, jak prawie zawsze ostatnio, skończyło się tym, że Ktoś unieruchomił Dycię i ją lizał. Ona jest jakimś niemożliwym jak na kota brudasem, a Ktosiak jest porządny, więc często łapie ją i liże, a ona w rewanżu go gryzie <3


A oto, co się dzieje, kiedy zostawi się otwartą szufladę z piżamkami :) 

 A tutaj jest Ktosiak zanim stracił jajka :D

I znowu Ktoś - tym razem poduszkowy. 


Tutaj jest o wiele więcej zdjęć Ktosia niż Edytki - bo Ktosiak, w przediwieństwie do Dysiaka, czasami leży spokojnie :P.
Już wiele razy próbowałam zrobić Edytce zdjęcie, kiedy robiła coś wyjątkowo uroczego, albo spała w jakiejś naprawdę słodkiej pozie, ale ona ma jakiś radar i nieważne, co akurat robi, kiedy podejdzie się do niej bliżej niż na metr wydaje pojedyńcze zaskoczone miauknięcie i się budzi. A jak tylko patrzy się na nią dłużej niż kilka sekund to się zrywa i przynosi sznurek albo gumeczkę, żeby się z nią bawić.
To, ile ona ma energii jest nie do uwierzenia ;) Są dni, kiedy potrafi zmęczyć i Ktosia i mnie i Kubę i dalej biega i miauczy, bo ona jeszcze nie skończyła się bawić ;)
A najzabawniej jest rano, kiedy przydałoby się wstać, ale "jeszcze 5 minut" - pewnie to znacie.
Z tą kicią nie ma żadnego "Jeszcze 5 minut"! Kiedy tylko dzwoni budzik, ona przybiega i nas budzi - w końcu pora na zabawę i śniadanko!
Kiedyś robiła to bardzo słodko - chodziła wokół nas i mruczała, albo lizała nas pod pachami (nie mam pojęcia czemu - pewnie dlatego, że łaskotki skutecznie budzą ;P) - ale to się zmieniło...
Ostatnio po prostu atakuje to, co akurat poruszy się pod kołdrą. Wygląda to dość zabawnie, bo łapkami na przód daje nura i potrafi takim "ślizgiem" pokonać połowę łóżka :D. Jedyny mankament jest taki, że maluszek nie chowa przy tym pazurków, więc czasem robi nam dziurki tam, gdzie nie powinno ich być. Ale przynajmniej nie spóźniam się na uczelnię ;)

A teraz życzę dobrej nocy lub miłego dnia w zależności, kiedy to czytacie :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Monika K.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Long time no see :)

Witam!
Minęło sporo czasu od kiedy ostatnio coś tu pisałam.
To dlatego, że niestety nie mam aparatu, a chciałabym dodawać kocie zdjęcia...
No ale teraz, dzięki uprzejmości mojej przyjaciółki mam kilka zdjęć kociaków, które spacerują po podwórku :)

Muszę najpierw zaznaczyć, że na podwórku jest w 100% bezpiecznie. Jest ono otoczone kamienicami i nie ma możliwości wyjścia z niego, a wszystkie potencjalne niebezpieczne miejsca, jak dziura do piwnicy, są zabezpieczone (przywalone wielkim kamieniem).

Po pół roku pracy nad kociakami udało nam się osiągnąć sukces wychowawczy, polegający na tym, że małe wariaty wracają z podwórka do mieszkania, kiedy zagwiżdżę :)
A więc TAK - koty da się tresować ;)

Cała przygoda z kocim wychodzeniem na podwórko zaczęła się dawno temu, jeszcze zanim zamieszkała z nami Edytka, od innego kota - wielkiego, ślicznego rudzielca - który jak gdyby nigdy nic spacerował sobie po całym podwórku. Ktosiak potrafił wtedy przesiadywać całymi dniami przy oknie, gapić się na tamtego i miauczeć, warczeć i wydawać różne dziwne dźwięki.
W końcu, pewnego dnia, zdecydowaliśmy się na chwilę go wypuścić. Ja poszłam na podwórko, a Kuba został w mieszkaniu i otworzył okno. Ktoś powoli wyszedł na podwórko i niepewnie podszedł do Rudzielca, żeby się z nim pobawić i... dostał po mordce! Okazało się, że nie wszyscy chcą się tylko bawić, ale są na tym świecie istoty waleczne i straszne.
Po tym wydarzeniu trochę się uspokoił, ale nie na długo. Od czasu do czasu, kiedy nie było Rudego, a stado gołębi siedziało na naszym podwórku, wypuszczaliśmy Ktosiaka, żeby się z nimi pobawił (raz nawet złapał jednego gołębia, ale nie wiedział, co z nim zrobić i kiedy gołąb oprzytomniał po prostu odfrunął). Teraz już żadne gołębie nie lądują na naszym podwórku - co jest cudowne, bo również tam nie brudzą.

Później postanowiliśmy zaadoptować nowego kotka (Edytkę) i już nigdy nie wypuszcać ich na podwórko. Na początku były sobą tak zajęte, że nawet nie przyszło im do głowy miauczeć i domagać się odrobiny wolności. Ale powrót Rudego wszystko zmienił. Ktosiak, który najwyraźniej traktował już podwórko jako część swojego terytorium, przesiadywał na oknie za każdym razem, gdy widział Rudego i gapili się na siebie (Edytka dopingowała Ktosia).

Powoli, najpierw raz na jakiś czas, później częściej, zaczęliśmy wypuszczać Kotki. Teraz wychodzą kilka razy dziennie, ale od kiedy zrobiło się zimno tylko na kilka minut. Prawdopodobnie mają tam lepszą kuwetę, bo te w domu są czyste ;).

Rudego kota nie widzieliśmy już bardzo dawno.

Na początku sąsiedzi próbowali dokarmiać nasze maluchy róźnymi rzeczami - na szczęście koty ich nie jadły. Kiedy to zobaczyłam, rozwiesiłam przy wejściach na podwórko kartki z informacją, czego należy kotom NIE dawać, a co można, bo im nie zaszkodzi. Teraz na każdym z trzech połączonych podwórek jest jakaś sucha karma i woda :P.
Nasze koty mają już wielu fanów i sąsiedzi z wyższych pięter, kiedy ich spotykam, opowiadają mi, co Kociaki robią, kiedy przejdą za mur (czego nie widać z mojego okna) :).

Teraz, kiedy jest coraz zimniej i Koty mogłyby się rozchorować, dostają kocie mleko, które działa jak rutinoscorbin dla kotów. Są pod stałą opieką pani weterynarz, 2 razy w roku test na robaczki i w razie potrzeby odrobaczanie. Wszystko skonsultowane z panią wet.

Mam nadzieję, że nie zostanę za to, co tu opisałam, za bardzo skrytykowana.

Po wakacjach zrobiliśmy Kotom prezent i przerobiliśmy całą ścianę na koci plac zabaw. Mają tam półki do skakania po nich, od góry obite wykładziną, żeby się nie ślizgały :). Niestety Edytka chyba ma lęk wysokości, bo w ogóle nie korzysta z tych półeczek, tylko miauczy na Ktosiaka, kiedy on za długo tam siedzi. Myśleliśmy, że ten plac zabaw dostarczy im wystarczającą ilość rozrywki, niestety nie gonią się po tych półkach, tak jak to było w planie...
Jak będę miała zdjęcie tych półeczek, to zamieszczę je na tym blogu - jestem z nich dumna :)

A na razie kilka zdjęć kotów na podwórku.
Na jednym ze zdjęć jest zaznaczona dziura w płocie, przez którą przechodzą na sąsiednie podwórko, skąd mają możliwość wspiąć się na górę płotu :)








czwartek, 16 sierpnia 2012

U nas bez zmian :)

Witam!
Chcę dać znać, że u nas dobrze i bez zmian. Udało mi się dziś pstryknąć kilka zdjęć Ktosiowi, jak spał w umywalce, więc je wrzucam. Jak uda mi się dorwać super ruchliwą Edycię na jakimś zdjęciu, to też wrzucę :)


Pozdrawiam serdecznie, Monika.