Dorwałam się do zdjęć, które długo tkwiły w telefonie :)
A tutaj widać, jak dzielnie koty nam pomagały. Specjalnie kupiłam "super-wytrzymałą" folię, ale cóż...
Cat happend! :D
Następne trzy zdjęcia przedstawiają końcowy efekt naszej pracy :)
Sam pomysł na zrobienie kotopółek był mój, ale projekt wzoru na ścianę zrobiła nasza znajoma Monika Kowalska, początkująca Pani Architekt Wnętrz ;)
Sam pomysł na zrobienie kotopółek był mój, ale projekt wzoru na ścianę zrobiła nasza znajoma Monika Kowalska, początkująca Pani Architekt Wnętrz ;)
Niestety nie ma tu żadnego zdjęcia tych półek od góry, ale zapewniam was, że są obite czerwoną wykładziną, żeby Kociałki się nie ślizgały.
A na następnych dwóch zdjęciach widać nasz nowy kosz na pranie - przez pierwsze dwa tygodnie w ogóle go nie używałam, żeby nie odbierać im zabawy, ale ile można trzymać brudy na podłodze :P. Teraz przylatują za każdym razem, kiedy segreguję pranie i korzystają ile mogą.
Zazwyczaj wygląda to właśnie tak, że jeden jest w pudle, a drugi na niego poluje ;)
Ale, jak widać, czasami oba są w pudle ;)
Niedługo po zrobieniu tych zdjęć zaczęły się kotłować, co, jak prawie zawsze ostatnio, skończyło się tym, że Ktoś unieruchomił Dycię i ją lizał. Ona jest jakimś niemożliwym jak na kota brudasem, a Ktosiak jest porządny, więc często łapie ją i liże, a ona w rewanżu go gryzie <3
Niedługo po zrobieniu tych zdjęć zaczęły się kotłować, co, jak prawie zawsze ostatnio, skończyło się tym, że Ktoś unieruchomił Dycię i ją lizał. Ona jest jakimś niemożliwym jak na kota brudasem, a Ktosiak jest porządny, więc często łapie ją i liże, a ona w rewanżu go gryzie <3
A oto, co się dzieje, kiedy zostawi się otwartą szufladę z piżamkami :)
A tutaj jest Ktosiak zanim stracił jajka :D
I znowu Ktoś - tym razem poduszkowy.
Tutaj jest o wiele więcej zdjęć Ktosia niż Edytki - bo Ktosiak, w przediwieństwie do Dysiaka, czasami leży spokojnie :P.
Już wiele razy próbowałam zrobić Edytce zdjęcie, kiedy robiła coś wyjątkowo uroczego, albo spała w jakiejś naprawdę słodkiej pozie, ale ona ma jakiś radar i nieważne, co akurat robi, kiedy podejdzie się do niej bliżej niż na metr wydaje pojedyńcze zaskoczone miauknięcie i się budzi. A jak tylko patrzy się na nią dłużej niż kilka sekund to się zrywa i przynosi sznurek albo gumeczkę, żeby się z nią bawić.
To, ile ona ma energii jest nie do uwierzenia ;) Są dni, kiedy potrafi zmęczyć i Ktosia i mnie i Kubę i dalej biega i miauczy, bo ona jeszcze nie skończyła się bawić ;)
A najzabawniej jest rano, kiedy przydałoby się wstać, ale "jeszcze 5 minut" - pewnie to znacie.
Z tą kicią nie ma żadnego "Jeszcze 5 minut"! Kiedy tylko dzwoni budzik, ona przybiega i nas budzi - w końcu pora na zabawę i śniadanko!
Kiedyś robiła to bardzo słodko - chodziła wokół nas i mruczała, albo lizała nas pod pachami (nie mam pojęcia czemu - pewnie dlatego, że łaskotki skutecznie budzą ;P) - ale to się zmieniło...
Ostatnio po prostu atakuje to, co akurat poruszy się pod kołdrą. Wygląda to dość zabawnie, bo łapkami na przód daje nura i potrafi takim "ślizgiem" pokonać połowę łóżka :D. Jedyny mankament jest taki, że maluszek nie chowa przy tym pazurków, więc czasem robi nam dziurki tam, gdzie nie powinno ich być. Ale przynajmniej nie spóźniam się na uczelnię ;)
A teraz życzę dobrej nocy lub miłego dnia w zależności, kiedy to czytacie :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Monika K.