środa, 22 lutego 2012

A jednak nie taki głuptas...

Witam!

Dziś niestety nie najlepsze nowiny.

To Dyciowe sikanko poza kuwetę zaczęło się zdarzać coraz częściej, a sama Edycja zrobiła się troszkę osowiała. Zauważyliśmy to w sobotę, ale - wiadomo - Kot też człowiek i miewa różne dni, więc na początku nie zwróciliśmy na to dużej uwagi.
Może dlatego, że wyjęłam pędzle* i położyłam na kanapie, a jeden z nich był żółty - to ulubiony kolor Edytki ;) przynajmniej ostatnio - i ona może nie biegała tak dużo, jak zwykle, ale za to chodziła cały dzień szczęśliwa z tym pędzlem w pyszczku, a wieczorem nawet przyniosła go do naszego łóżka i z nim spała :)
Za to w niedzielę już ewidentnie było widać, że coś jest nie tak. Nawet zostawiła świeże mięsko w misce i Ktosiak męczył się z taką wielką porcją cały dzień.
Biedna, było jej tak źle, że spała sobie, a Ktoś leżał tak jakby na niej, jakby chciał jej bronic, i lizał ją...

A akurat był u nas znajomy, Marcin, który ma dużo do czynienia z Kotami,często bierze tymczasy, a poza tym ma własne kotki. On nam powiedział, że może to być objaw zapalenia cewki moczowej, bo miał właśnie taką sytuację ze swoją kotką.

Okazało się, że Edytka wcale nie jest taka głupiutka..Załatwiała się tak przy nas, aby zwrócić nasza uwagę.

Byłam z nią dzisiaj u pani dr Diany i oddałyśmy mocz do badań, Dyciak dostał zastrzyk z antybiotykiem przeciw obrzękowi, przy okazji wyszło, że ma jakieś grudki, których nie powinno być, na trzeciej powiece, więc mamy też Tobrex (czy jakoś tak) do oczek... no i jutro będą wyniki badań moczu, więc muszę zadzwonić do pani weterynarz i we czwartek lub piątek znowu zabrać do niej kicię... a biedny maluch** tak nie lubi tych wizyt...

W każdym razie sytuacja jest już pod kontrolą i to raczej nic bardzo poważnego (chociaż czekamy na te badania jeszcze).

A teraz gwiazdki :D Abstrakcje, które przypomniały mi się w trakcie pisania notki, ale nie chciałam za bardzo odbiegać od głównego wątku:

** - maluch?! Ona niedługo przerośnie Ktosia!!! Już są praktycznie tej samej wielkości. A jak ją niosłam w transporterku, to myślałam, że mi ramię urwie! Przy tym ona, choć je dziennie tyle samo lub więcej mięska, co ja, nie jest w ogóle tłusta. Ale rośnie strasznie! Przecież, kiedy do nas przyszła była wielkości połowy Ktosia, a teraz są równe... tylko, że nie wiem, czy on jeszcze urośnie, a ona raczej tak... Jestem przerażona tym faktem. Ona i tak go tłucze jak chce, a co będzie, kiedy będzie od niego większa? Nasz pan domu już całkiem straci autorytet ;P Poza tym nasza krówka ma głupi nawyk kładzenia się spać na twarzy Kuby xD mam nadzieję, ze mi go nie udusi...

* - pędzle.No tak, pędzle. Robimy mały remont, bo grzyb z mieszkania obok, które stoi puste i ma specyficzny mikroklimat, próbował wziąć nasze mieszkanie szturmem. Ale nie daliśmy się! Już po odgrzybianiu, jeszcze zostało tylko trochę malowania. Koty próbują nam pomagać, ale oblały egzamin z BHP (no bo co to ma znaczyć, że trzymają pędzel za włosie, a nie za trzonek?! Nie da się malować trzonkiem. Próbowały nas przekonać, ze ogony też są do tego dobre, ale za bardzo się lenią i ostatecznie nie mogliśmy im tego zaliczyć) i nie są dopuszczone na teren robót ;)

A najlepszą historią jest geneza naszego grzyba... Otóż:

Miałam bardzo stresujący okres w trakcie sesji, tak bywa,gdy człowiek sobie w trakcie semestru odpuści, i nie mogłam spać. Po kilku kolejnych nieprzespanych nocach postanowiłam wspomóc się syropem ułatwiającym zasypianie.Poszłam więc do apteki i zaopatrzyłam się we wspomniany syropek. Jak się później okazało, jednym z jego składników była waleriana i kociaki oszalały, porwały mi plastikowy kubeczek-miarkę, zaczęły z nią robić dziwne rzeczy i zniknęły mi z oczu. Godzina była późna, a moja niechęć do wstawania z łóżka ogromna, więc to zignorowałam. Później nie mogłam znaleźć tej miarki i szybko o niej zapomniałam. To był błąd, bo znalazłam ją dopiero w trakcie remontu i okazało się, że słodki, pożywny syropek był bazą wypadową grzyba ;/

Ech! To życie pełne wrażeń! Chciałam napisać notkę na kilka linijek ;)

To na razie tyle.Pewnie dam znać jak będą wyniki badań.

Pozdrawiam serdecznie,
Monika Kołodziejczyk
:)

poniedziałek, 30 stycznia 2012

I miejsce dla Edytki!!

... jako dla najgłupszego kota na świecie XD !!!!

Szkoda, że nie zdążyłam zrobić zdjęcia! Ech!
Edytka zrobiła coś najgłupszego na świecie i jesteśmy z tż przekonani, że to przez przypadek xD

Weszła do kuwety, stanęła "w drzwiach" (tak, że była już w kuwecie ale drzwiczki były uchylone i opierały się o jej grzbiet) i nasikała na podłogę przed kuwetą (!) Po czym wyszła z kuwety i bardzo zdziwiona patrzyła przez chwilę na to, co "zmalowała" a potem uciekła się schować.

Pierwszy raz się coś takiego zdarzyło xD. Tzn. ona sikała wcześniej czasem poza kuwetą ale tak, że faktycznie była POZA nią. A teraz nie wiem, co się stało. Kuwetki świeżo wyczyszczone, kotki wybawione i wypieszczone wyjątkowo obficie, nakarmione.

Jedyne rozwiązanie jest takie, że mała jest po prostu największym słodziakiem-głuptasem na świecie :P

P.S: u nas wszystko dobrze, tylko sesja, ale o tym musiałam napisać!
Edytce już prawie odrosło futerko na brzuszku i sterylka to dalekie wspomnienie, Ktosiak ma jakiś strasznie seksaśny nastroj i próbuje "dosiadać" wszystkiego,nawet naszych rąk i nóg o.O - Edytkę też próbuje, ale ona szybko go wywraca i też go dosiada. Nie wiem, czemu tak jest, staram się go tego oduczyć, ale słabo to idzie.

Może macie jakieś sugestie?

Pozdrawiam serdecznie :)
Monika.

niedziela, 1 stycznia 2012

Święta, Święta i po Świętach...

Witam.
Dziś tylko krótka notka, którą mam nadzieję rozwinąć w ciągu najbliższych dni :)

A więc chronologicznie:

Na świeta Koty miały wielką przygodę, bo wyjątkowo niepojechały do mnie, tylko do domu Kuby, gdzie mieszka jeden baaaardzo nie-kocio-towarzyski kot (a właściwie Kota).
Maluchy mialy masę ciekawych przygód, które postaram się opisać w zaktualizowanym poście w ciągu kilku najbliższych dni.

Po powrocie do domu Edytka byla u pani weterynarz na zabiegu. Pani doktor Diana, oczywiście, była zachwycona poziomem komunikatywności i słodkości kici i powiedziała, że wcale nie jest ona tłuściutka :D.
Kicia dobrze zniosła zabieg i narkozę, nawet nie wymiotowała. Za to 2dni była "wstawiona" ;)

Świetna wiadomoscią jest to, że Edytka w ogóle nie sprawia wrażenia cierpiącej. Bawi się i gania jak gdyby w ogolenie miala żadnego zabiegu! To dla nas pozytywny szok, bo Ktoś po kastracji dość długo do siebie dochodził i było widać, że cierpiał.

To na razie tyle,
Życzymy wszystkim, aby przyszły rokbyl jeszcze lepszy niż poprzedni i żeby było w nim duuużo kotów-psotów i mruczenia :)

wtorek, 29 listopada 2011

Kocie charaktery

Dziś opowiem wam o kocich charakterach :)

Ktoś i Edytka bardzo dobrze się dogadują, ale to zupełnie różne koty.

Ktoś jest trochę starszym, opiekuńczym bratem, a Dycia młodszą, niegrzeczną siostrą. Kiedy Ona coś rozwali, On z reguły stara się to ukryć lub naprawić, kiedy wchodzi, gdzie nie trzeba, On ją przytrzymuje. kiedy dostają jedzenie On czeka, aż Ona skończy i się naje i dopiero idzie do miseczki.

To tylko jedno z porównań, jakie przychodzą do głowy :)
A oto kolejne:

On jest Anglikiem, a Ona Włoszką :D

Angielski gentlemen Spokojnie czeka, aż dostanie to, co mu się należy. nie narzuca się, ale podchodzi na bezpieczną odległość i gapi się wymownie. Kiedy poluje jest wyważony, cierpliwy, atakuje rzadko, ale za każdym razem trafia. A kiedy chce pieszczot, po prostu kładzie się gdzieś w pobliżu i czeka, aż człowieki same się zorientują, że teraz można go dotykać. Gdy jest mu dobrze mruczy cichutko, bardziej czuć wibracje mruczenia niż dźwięk.

Za to włoska dama, kiedy czegoś chce - krzyczy (kiedy chce, żeby Ktoś przyszedł do pokoju, w którym Ona siedzi, kiedy chce jeść, kiedy chce pieszczot, kiedy widzi zabawkę itd...). Straszna z niej gaduła, kiedy ma zachciankę nie jest w ogóle cierpliwa, wszystko musi mieć tu i teraz(!). Przy tym jest pełna energii, nie może usiedzieć w miejscu. Polując na zabawkę, rzuca się na nią (lub w okolice) bez opamiętania, atakuje całym ciałem, czasem na oślep. Za to kiedy jest jej dobrze, mruczy bardzo głośno, czasem słychać ją z drugiego pokoju :). Ogólnie jej ekspresja jest niesamowita.

Najciekawsze jest to, że Ktoś nigdy nie był takim łobuzem jak Dycia, ale nie był też tak zrównoważony, jak teraz. Przyjął taką rolę starszego brata niedługo po tym, jak zaakceptował małą.
Pomimo rozbieżności charakterów, jaka się klaruje, koty świetnie się dogadują i dużo się razem bawią.
Chociaż są chwile, czasem godziny, kiedy ta ich wspólna zabawa polega na tym, że Edytka znajduje sobie coś do roboty i zupełnie ignoruje otaczający ją świat, a Ktoś znajduje jakiś wyżej niż Ona umieszczony punkt obserwacyjny i pilnuje młodej. Kiedy Ona się bawi jest tak rozkoszna i zaciekła, że obserwowanie jej samo w sobie stanowi świetną rozrywkę. Dalej nie wiem czy On jej pilnuje, bo jest na jego terenie, czy po prostu się z niej śmieje po kociemu ;)

niedziela, 20 listopada 2011

Witajcie!

Znowu muszę przeprosić, że tak dawno nic nie pisałam i nawet nie mam zdjęć kotów na swoje usprawiedliwienie... Niestety okazało się, że ten semestr na uczelni jest dla mnie dość czasochłonny.
W dodatku jak już miałam czas i napisałam malowniczy i długi post, to internet wykręcił mi nieładny numer i wszystko się usunęło, a to strasznie zniechęca.

No ale koniec wymówek - pewnie chcecie wiedzieć, co tam nowego u koteczków!

Teraz akurat sobie śpią, ale jak nie było mnie w domu przez pół dnia, to musiały strasznie brykać, bo prawie nic  nie było na swoim miejscu, kiedy wróciłam ;)

Na pewno zastanawiacie się co z kastracją Edycji. Tutaj niestety was rozczaruję. Mała ma jeszcze  'wszystko na swoim miejscu'. Na razie mięliśmy sporo problemów z oczkami Ktosia, które Edycia ciągle drapie i skupialiśmy się na tym. Myśleliśmy, że to taki jednorazowy przypadek, ale ona często w zabawia drapie go po pyszczku i chyba nie wie, że to go boli. Myślę, że obcięcie pazurków tu pomoże, tylko nie wiem jak to się robi i chcę najpierw zobaczyć jak to robi pani wet i dostać instrukcje. Boję się, że mogłabym jej zrobić krzywdę.
Jednak to (wizyta u weta) odwlecze się jeszcze o kilka dni, bo na razie oboje z kubą złapaliśmy jakiś paskudny wirus i zdychamy. Za to Koty są słodkie i dużo się do nas przytulają. nawet chcą się z nami bawić, co jest miłą odmianą, bo przez jakiś czas bawiły się razem, a do nas przychodziły padnięte po harcach, żeby je miziać :)

Jeżeli chodzi o jedzenie to problem się rozwiązał - Edytka przestała się obżerać. Najwyraźniej zrozumiała, że niczego jej nie zabraknie. Tłuszczyk zniknął i mała znowu ma figurę modelki :P

Relacje międzykocie są u nas w domu takie, jak międzyludzkie :)
Nie wiem, czy na pewno tak jest czy tylko nam się wydaje, ale koty chyba próbują całować się taj, jak ludzie :D To na prawdę przekomiczne, kiedy one rozchylają wargi i stykają się pyszczkami przez kilka sekund. Oczywiście przechylają przy tym łebki.

Tylko Edycja jest strasznym łobuziakiem! Jak chce zwrócić na siebie uwagę to przechodzi obok różnych rzeczy i "przez przypadek" je zrzuca. I udaje przy tym niewiniątko, patrzy tylko wzrokiem w stylu 'no co, przecież to nie specjalnie'.. ech - mała terrorystka!

Jeszcze co do kocich relacji - Ktoś chyba na prawdę czuje się odpowiedzialny za Edytkę, bo czasem jej pilnuje. Na przykład, kiedyś sprzątałam szafkę pod zlewem (te szafki są przerażające), a Dycia ciągle tam wchodziła, chociaż za każdym razem ją wyrzucałam. Kiedy Ktosiaczek to zauważył, złapał ją za kark i posadził na tyłku. i tak jej pilnował, żeby tam nie wchodziła, chociaż normalnie sam mi się tam wpycha :) odgradzał jej drogę łapką, łapał ja za kark. W końcu wystarczyło, żeby się na nią popatrzyłi rezygnowała :D
To na prawdę niesamowite!

Reasumując - nasza mała rodzinka ma się nie najgorzej, nawet pomimo faktu, że Edytka przeżyła dziś okropną traumę, kiedy rano przebiła balonik. Na szczeście szybko się pozbierała i  zrozumiała, że to powód do dumy, bo go upolowała :D

Pozdrawiamy serdecznie :)

niedziela, 30 października 2011

Dziwactwa panny Edytki

Edycia to bardzo słodki, ale też trochę dziwny kot. Ma różne swoje upodobania.
Do tej pory, nawet jak jest bardzo głodna, nie je suchej karmy i nie mogę jej do tego przekonać. (@Mahob: Bardzo proszę o notatkę w komentarzu, jaką ona dokładnie dostawała suchą karmę, może tak, którą ja im daję - Perfect Fit - po prostu jej nie podchodzi).
Oprócz tego bardzo lubi puchate skarpetki i orzechy laskowe (!). Te ostatnie turla i przenosi z miejsca na miejsce dokładnie tak, jak skarpetkę. Raz mi się rozsypały i od tamtej pory ona zawsze skądś je wytrząsa, może ma gdzieś schowek, jak wiewiórka, ale ja go jeszcze nie zlokalizowałam.
Oprócz tego, jak już wszyscy wiedzą, STRASZNIE miauczy, kiedy tylko otwiera się lodówkę, albo parzy herbatę. Chyba już się nauczyła, że parzenie wody oznacza smaczny posiłek.
Na dźwięk budzika mała reaguje mruczeniem i tuleniem do momentu, kiedy człowiek nie usiądzie. Wtedy zaczyna miauczeć ;)

W dodatku ostatnio znalazła sobie nową rozrywkę: ŻEBY MNIE OBUDZIĆ, LIŻE MNIE POD PACHĄ! Osobiście uważam, że to dość obrzydliwe, ale robi to od kilku dni.


No i jest już kobietką :) Ma rujkę. Pierwsze dni były koszmarne, bo Ktoś jej nie dawał spokoju. Łapał za kark i siadał na niej przez całe chyba 3 dni. Tak jej ślinił futro na karku i łebku, że miała irokeza. Teraz już jest spokój, ale za jakieś 2-3 tygodnie będziemy ją ciachać. Oba koty były tak zestresowane nową sytuacją, że zaczęły się "sypać" - dostały łupieżu. U ktosia był taki duży, że myślałam, że ma jakąś chorobę skóry, ale pani weterynarz powiedziała, że to normalne. Generalnie jestem u niej teraz co tydzień, bo to oczko ktosia jeszcze troszkę ropieje i ostatnia kontrola kończyła się informację, że biedaka trzeba dalej zakrapiać, czego on strasznie nie lubi.

No to na razie tyle z ciekawostek. Śmieszne te kotki i słodkie. Tłuką się tak, że czasem mają nawet jakieś małe ranki, ale później się liżą i śpią razem, więc myślę, że to tylko zabawy :)

Pozdrawiam serdecznie,
Monika

wtorek, 25 października 2011

Wreszcie mogę dodać zdjęcia :)

Więc dziś obiecane już dawno zdjęcia sprzed trzech tygodni :)
Koty nie bardzo chciały współpracować, pewnie dlatego, że padało, ale coś tam udało się  uzyskać.

Na początku spały:



Oj, nie lubimy flesza... :)




Odczepcie się i dajcie spać, ładnie proszę ;)





No dobra, ostatecznie dam się pogłaskać... MRRR ;)







tu rodzinka prawie w komplecie. Dla Edytki było chyba za dużo człowieków :P



A tu koci tata bawi się w berka gryzionego z kocią mamą :P


Oj, jak my męczyliśmy biednego malucha tymi zdjęciami... aż uciekała!

I to by było na tyle jeśli chodzi o zdjęcia. Przy okazji możecie zobaczyć u kogo koty mieszkają i kto im służy ;)
Pozdrawiam serdecznie, 
Monika