wtorek, 29 listopada 2011

Kocie charaktery

Dziś opowiem wam o kocich charakterach :)

Ktoś i Edytka bardzo dobrze się dogadują, ale to zupełnie różne koty.

Ktoś jest trochę starszym, opiekuńczym bratem, a Dycia młodszą, niegrzeczną siostrą. Kiedy Ona coś rozwali, On z reguły stara się to ukryć lub naprawić, kiedy wchodzi, gdzie nie trzeba, On ją przytrzymuje. kiedy dostają jedzenie On czeka, aż Ona skończy i się naje i dopiero idzie do miseczki.

To tylko jedno z porównań, jakie przychodzą do głowy :)
A oto kolejne:

On jest Anglikiem, a Ona Włoszką :D

Angielski gentlemen Spokojnie czeka, aż dostanie to, co mu się należy. nie narzuca się, ale podchodzi na bezpieczną odległość i gapi się wymownie. Kiedy poluje jest wyważony, cierpliwy, atakuje rzadko, ale za każdym razem trafia. A kiedy chce pieszczot, po prostu kładzie się gdzieś w pobliżu i czeka, aż człowieki same się zorientują, że teraz można go dotykać. Gdy jest mu dobrze mruczy cichutko, bardziej czuć wibracje mruczenia niż dźwięk.

Za to włoska dama, kiedy czegoś chce - krzyczy (kiedy chce, żeby Ktoś przyszedł do pokoju, w którym Ona siedzi, kiedy chce jeść, kiedy chce pieszczot, kiedy widzi zabawkę itd...). Straszna z niej gaduła, kiedy ma zachciankę nie jest w ogóle cierpliwa, wszystko musi mieć tu i teraz(!). Przy tym jest pełna energii, nie może usiedzieć w miejscu. Polując na zabawkę, rzuca się na nią (lub w okolice) bez opamiętania, atakuje całym ciałem, czasem na oślep. Za to kiedy jest jej dobrze, mruczy bardzo głośno, czasem słychać ją z drugiego pokoju :). Ogólnie jej ekspresja jest niesamowita.

Najciekawsze jest to, że Ktoś nigdy nie był takim łobuzem jak Dycia, ale nie był też tak zrównoważony, jak teraz. Przyjął taką rolę starszego brata niedługo po tym, jak zaakceptował małą.
Pomimo rozbieżności charakterów, jaka się klaruje, koty świetnie się dogadują i dużo się razem bawią.
Chociaż są chwile, czasem godziny, kiedy ta ich wspólna zabawa polega na tym, że Edytka znajduje sobie coś do roboty i zupełnie ignoruje otaczający ją świat, a Ktoś znajduje jakiś wyżej niż Ona umieszczony punkt obserwacyjny i pilnuje młodej. Kiedy Ona się bawi jest tak rozkoszna i zaciekła, że obserwowanie jej samo w sobie stanowi świetną rozrywkę. Dalej nie wiem czy On jej pilnuje, bo jest na jego terenie, czy po prostu się z niej śmieje po kociemu ;)

niedziela, 20 listopada 2011

Witajcie!

Znowu muszę przeprosić, że tak dawno nic nie pisałam i nawet nie mam zdjęć kotów na swoje usprawiedliwienie... Niestety okazało się, że ten semestr na uczelni jest dla mnie dość czasochłonny.
W dodatku jak już miałam czas i napisałam malowniczy i długi post, to internet wykręcił mi nieładny numer i wszystko się usunęło, a to strasznie zniechęca.

No ale koniec wymówek - pewnie chcecie wiedzieć, co tam nowego u koteczków!

Teraz akurat sobie śpią, ale jak nie było mnie w domu przez pół dnia, to musiały strasznie brykać, bo prawie nic  nie było na swoim miejscu, kiedy wróciłam ;)

Na pewno zastanawiacie się co z kastracją Edycji. Tutaj niestety was rozczaruję. Mała ma jeszcze  'wszystko na swoim miejscu'. Na razie mięliśmy sporo problemów z oczkami Ktosia, które Edycia ciągle drapie i skupialiśmy się na tym. Myśleliśmy, że to taki jednorazowy przypadek, ale ona często w zabawia drapie go po pyszczku i chyba nie wie, że to go boli. Myślę, że obcięcie pazurków tu pomoże, tylko nie wiem jak to się robi i chcę najpierw zobaczyć jak to robi pani wet i dostać instrukcje. Boję się, że mogłabym jej zrobić krzywdę.
Jednak to (wizyta u weta) odwlecze się jeszcze o kilka dni, bo na razie oboje z kubą złapaliśmy jakiś paskudny wirus i zdychamy. Za to Koty są słodkie i dużo się do nas przytulają. nawet chcą się z nami bawić, co jest miłą odmianą, bo przez jakiś czas bawiły się razem, a do nas przychodziły padnięte po harcach, żeby je miziać :)

Jeżeli chodzi o jedzenie to problem się rozwiązał - Edytka przestała się obżerać. Najwyraźniej zrozumiała, że niczego jej nie zabraknie. Tłuszczyk zniknął i mała znowu ma figurę modelki :P

Relacje międzykocie są u nas w domu takie, jak międzyludzkie :)
Nie wiem, czy na pewno tak jest czy tylko nam się wydaje, ale koty chyba próbują całować się taj, jak ludzie :D To na prawdę przekomiczne, kiedy one rozchylają wargi i stykają się pyszczkami przez kilka sekund. Oczywiście przechylają przy tym łebki.

Tylko Edycja jest strasznym łobuziakiem! Jak chce zwrócić na siebie uwagę to przechodzi obok różnych rzeczy i "przez przypadek" je zrzuca. I udaje przy tym niewiniątko, patrzy tylko wzrokiem w stylu 'no co, przecież to nie specjalnie'.. ech - mała terrorystka!

Jeszcze co do kocich relacji - Ktoś chyba na prawdę czuje się odpowiedzialny za Edytkę, bo czasem jej pilnuje. Na przykład, kiedyś sprzątałam szafkę pod zlewem (te szafki są przerażające), a Dycia ciągle tam wchodziła, chociaż za każdym razem ją wyrzucałam. Kiedy Ktosiaczek to zauważył, złapał ją za kark i posadził na tyłku. i tak jej pilnował, żeby tam nie wchodziła, chociaż normalnie sam mi się tam wpycha :) odgradzał jej drogę łapką, łapał ja za kark. W końcu wystarczyło, żeby się na nią popatrzyłi rezygnowała :D
To na prawdę niesamowite!

Reasumując - nasza mała rodzinka ma się nie najgorzej, nawet pomimo faktu, że Edytka przeżyła dziś okropną traumę, kiedy rano przebiła balonik. Na szczeście szybko się pozbierała i  zrozumiała, że to powód do dumy, bo go upolowała :D

Pozdrawiamy serdecznie :)

niedziela, 30 października 2011

Dziwactwa panny Edytki

Edycia to bardzo słodki, ale też trochę dziwny kot. Ma różne swoje upodobania.
Do tej pory, nawet jak jest bardzo głodna, nie je suchej karmy i nie mogę jej do tego przekonać. (@Mahob: Bardzo proszę o notatkę w komentarzu, jaką ona dokładnie dostawała suchą karmę, może tak, którą ja im daję - Perfect Fit - po prostu jej nie podchodzi).
Oprócz tego bardzo lubi puchate skarpetki i orzechy laskowe (!). Te ostatnie turla i przenosi z miejsca na miejsce dokładnie tak, jak skarpetkę. Raz mi się rozsypały i od tamtej pory ona zawsze skądś je wytrząsa, może ma gdzieś schowek, jak wiewiórka, ale ja go jeszcze nie zlokalizowałam.
Oprócz tego, jak już wszyscy wiedzą, STRASZNIE miauczy, kiedy tylko otwiera się lodówkę, albo parzy herbatę. Chyba już się nauczyła, że parzenie wody oznacza smaczny posiłek.
Na dźwięk budzika mała reaguje mruczeniem i tuleniem do momentu, kiedy człowiek nie usiądzie. Wtedy zaczyna miauczeć ;)

W dodatku ostatnio znalazła sobie nową rozrywkę: ŻEBY MNIE OBUDZIĆ, LIŻE MNIE POD PACHĄ! Osobiście uważam, że to dość obrzydliwe, ale robi to od kilku dni.


No i jest już kobietką :) Ma rujkę. Pierwsze dni były koszmarne, bo Ktoś jej nie dawał spokoju. Łapał za kark i siadał na niej przez całe chyba 3 dni. Tak jej ślinił futro na karku i łebku, że miała irokeza. Teraz już jest spokój, ale za jakieś 2-3 tygodnie będziemy ją ciachać. Oba koty były tak zestresowane nową sytuacją, że zaczęły się "sypać" - dostały łupieżu. U ktosia był taki duży, że myślałam, że ma jakąś chorobę skóry, ale pani weterynarz powiedziała, że to normalne. Generalnie jestem u niej teraz co tydzień, bo to oczko ktosia jeszcze troszkę ropieje i ostatnia kontrola kończyła się informację, że biedaka trzeba dalej zakrapiać, czego on strasznie nie lubi.

No to na razie tyle z ciekawostek. Śmieszne te kotki i słodkie. Tłuką się tak, że czasem mają nawet jakieś małe ranki, ale później się liżą i śpią razem, więc myślę, że to tylko zabawy :)

Pozdrawiam serdecznie,
Monika

wtorek, 25 października 2011

Wreszcie mogę dodać zdjęcia :)

Więc dziś obiecane już dawno zdjęcia sprzed trzech tygodni :)
Koty nie bardzo chciały współpracować, pewnie dlatego, że padało, ale coś tam udało się  uzyskać.

Na początku spały:



Oj, nie lubimy flesza... :)




Odczepcie się i dajcie spać, ładnie proszę ;)





No dobra, ostatecznie dam się pogłaskać... MRRR ;)







tu rodzinka prawie w komplecie. Dla Edytki było chyba za dużo człowieków :P



A tu koci tata bawi się w berka gryzionego z kocią mamą :P


Oj, jak my męczyliśmy biednego malucha tymi zdjęciami... aż uciekała!

I to by było na tyle jeśli chodzi o zdjęcia. Przy okazji możecie zobaczyć u kogo koty mieszkają i kto im służy ;)
Pozdrawiam serdecznie, 
Monika

niedziela, 9 października 2011

Witam serdecznie!

Przepraszam, że tak mało piszę, ale miałam bardzo rodzinny weekend.

Sesja zdjęciowa wyszła mało kocio, jest tylko kilka zdjęć Ktosia i Edycji, ponieważ padało, było brzydko i koty nie miały ochoty na nic oprócz spania... może następnym razem.

We czwartek prawdopodobnie dostanę zdjęcia, więc do piątku już powinny być tutaj zamieszczone :)

W tym tygodniu dużo nauki = mało bloga, z góry przepraszam. Jak wydarzy się coś szczególnego, to na pewno napiszę :)

Pozdrawiam serdecznie ;)

-------------------

P.S:  Szczyt słodkości!  Jest 3 w nocy, koty gonią się po całym domu, a ja się uczę. Drzwi do sypialni są tylko uchylona na kilkanaście centymetrów, żeby Kuba mógł spać. I taka cudna scenka:  Koty gonią się głośno, biegają, tupią i w ogóle. Nagle dobiegają do drzwi sypialni i widzą, że te są przymknięte, a Kuba śpi i... Oba kotki zwalniają i dalej gonią się powoli i cicho, na paluszkach, aż do momentu, kiedy nie opuszczają sypialni. Dopiero wtedy zaczynają znowu hałasować. :D Słodkie koty potrafią uszanować to, że jest środek nocy i niektórzy domownicy chcą spać! To naprawdę miłe i urocze z ich strony! :) Jestem z nich taaka dumna ;)

piątek, 7 października 2011

Ciekawostka o kotach #1

Wiecie, co jest w kotach bardzo ciekawe?

Pod białym futerkiem skóra kota jest różowa, a pod czarnym futerkiem jest biała!

A pod innymi kolorami?
Sprawdźcie dla mnie :D

[wieczorem pewnie ten post urośnie ;)]

No, nie urośnie dziś za bardzo. Za to jutro sesja zdjęciowa i jeszcze nie wiem kiedy, ale jak tylko dostanę od fotografa fotki to wrzucę :)

Jeszcze wkleję tu kawałek komentarza Mahob, bo jest na temat :)

Ale najciekawiej ma Sonia - trikolorka: ma plamy na skórze i z ciemnych plam wyrasta czarna sierść, z różowych - biała a z brązowych - ruda :)

środa, 5 października 2011

Przygody u weta, część II

Cześć!
Wybaczcie, że piszę tak późno.
Byłam dziś z Edytką u pani weterynarz i czekałam w kolejce chyba 2 godziny!
W dodatku w poczekalni były same psy, a jeden bullterier był tak zawzięty, że odkąd weszłyśmy do poczekalni aż do momentu, gdy on wchodził do gabinetu, warczał zawzięcie na naszą małą ślicznotkę-grubaska. Mała była za to bardzo grzeczna, cały czas w poczekalni przespała zupełnie nic sobie nie robiąc z wściekłego psiska. Niestety autobus był dla niej najwyraźniej bardzo strasznym miejscem, bo całą drogę w jedną i w drugą stronę spędziła na miauczeniu.

W gabinecie okazało się, że mała ma lekko zaczerwienione gardełko ale nie potrzebuje zastrzyków, samo powinno jej przejść. Miała za to powiększone węzły chłonne i zrobiłyśmy jej test na białaczkę, wyszedł negatywnie :)  Przy pobieraniu krwi do testu troszkę się namęczyliśmy i trzeba było podglić łapkę, ale mała ma takie śmieszne pierze, że nawet nic nie widać.
I teraz NAJSTRASZNIEJSZA część posta: zważyliśmy Edycję! Waży 2,65 kg! Pani doktor powiedziała, że małą jest tłuściutka i trzeba uważać z jedzeniem... Ech! Faktycznie maluch jest żarłoczny i odgania Ktosia od miseczek. Ale jest na to sposób, trzeba im dawać w jednym czasie i zamykać z miskami w osobnych pokojach dopóki nie skończą szamać. Na razie tyle udało mi się wymyślić.

Jeśli macie jakieś rady n.t. jak nie spaść kota to bardzo proszę o komentarz lub e-mail.
Ja nie za bardzo się na tym znam, bo Ktoś nawet jak mu się nałoży dużo, to je tyle, ile mu potrzeba i basta. Za to Edycja bardzo stara się jeść tyle, ile widzi. Myślałam, że na razie jedzą tak dużo, bo próbują walczyć o to jedzenie i, że jak będą już się bardziej przyjaźnić to będzie spokój, ale pani wet. mówi, że niektóre koty po prostu mają tendencję do napychania się. Jak jej powiedziałam ile dostają "mokrej" karmy to zrobiła baaardzo duże oczy. Kotki zjadały jedną puszkę animonda dziennie, a te malutkie to nawet ze 4. I większość wsuwała Edytka. Ja myślałam, że jak się przyzwyczai do tego, że ma tyle ile chce i praktycznie cały czas to się opanuje, ale wygląda na to, że chyba nie...

Dziwi mnie tylko strasznie jakim cudem przy jej aktywności jest możliwe zrobienie się tłuszczyku o.O

Ktoś za to zdrowieje, mruczy i biega. Wygląda już dużo szczęśliwiej niż 2 dni temu. Myśleliśmy, że po prostu mała tak go wymęczyła, że musiał dzień odpocząć ale to było choróbsko. W każdym razie wygląda na to, że wszystko już w porządku, a jutro idziemy na kontrolę i będziemy mięli to na piśmie ;)

Pozdrawiam serdecznie, Monika.

wtorek, 4 października 2011

Idziemy do weta :)

Witam!

Jestem już (wreszcie) dziś po zajęciach i jak tylko skończę pisać tego posta, ruszam z maluchami do weta :)

Trochę wstyd, bo Ktoś wsadził dziś koło południa głowę do słoika z kocimiętką i do tej pory jest chyba na haju, ale przynajmniej będzie spokojny ;)

Sesja zdjęciowa z kotami jest już umówiona na sobotę więc trzymajcie kciuki, żeby Edycja polubiła fotografa ;P

A z ciekawostek to: 
-dziś nie obudziłą nas Edytka, tylko Ktoś (szok!)
-i mała nawet pozwoliła mu zjeść w spokoju (szok!)
- Wczoraj Edytka tak się zaangażowała w pogoń za laserkiem, że jak puściłam go na krzesło, a później wysoko na ścianę to z rozbiegu wskoczyła w ścianę i bardzo malowniczo zsunęła się po niej, a to było chyba 1,5 metra! - nic się małej nie stało, ale później już nie skakała na ścianę. Za to obrazek był prześmieszny! 

No, chyba tyle. Wypadałoby się zbierać. Idziemy do wet. dr Diany na ul.Sokołowskiego :)

Pozdrawiam gorąco :)

O, koty też pozdrawiają, nawet coś napisały:  kjyvbdwacvfdf  :P

sobota, 1 października 2011

Fotki!

Witam!

Przepraszam, że nic wczoraj nie napisałam, ale zupełnie zapomniałam o firmowej imprezie, na której musiałam być więc cały dzień pomagałam mamie w przygotowaniach i kupowałam w biegu sukienkę.

Za to będą zdjęcia :D

Faktycznie świetnie się mieszka z dwoma kotami :D

O jedzenie się nie martwię, bo mała dużo miauczy ale je rozsądnie. Jak już coś wyżebrze to próbuje i idzie sobie, i wraca, kiedy jest głodna. Ale już jedzą rozsądną ilość, choć Ktoś boi się jeść przy Edytce, która zawsze stara się go odganiać od misek. Może w końcu się w tym też dogadają. 

Czasem śpią przytulone, ale rzadko. Za to przeważnie starają się być blisko siebie.

I jak tu pościelić łóżko?

Ktoś chciałby usiąść? Przykro nam, mamy to gdzieś, teraz śpimy ;)
Ktoś śpi :)
 Ale Edytka jest czujna :)

Jednak nie wytrzymała za długo...
 Za to dała się pogłaskać :D

 Mamy sweet focię ;)

 Mamy słoooodkie, różowe łapki ^^
 Ktoś też jest słodki ;)

 I gapi się ;)
 Ale jest bardzo śpiący





No i to by było na tyle ze zdjęciami :D Koty są cudne, dużo bawią się i biegają, ale ciężko je wtedy złapać. Jak mi się uda pożyczyć od rodziców albo siostry jakiś lepszy aparat to poszaleję ;) Mam też kolegę fotografa, trzymajcie kciuki, żeby mi się udało namówić go do zrobienia sesji kotom ;)

Pozdrawiam serdecznie, postaram się pisać w miarę często, ale teraz początek oku akademickiego więc może być różnie. 

czwartek, 29 września 2011

Coraz mniejszy dzikun :D

No proszę, proszę. Jeszcze kilka dni temu mała chowała się pod łóżkiem, kiedy tylko przeczuwała, że ktoś może się pojawić, a przed chwilą przyszedł do nas znajomy i, wprawdzie kiedy chcieliśmy mu ją pokazać, uciekła, ale jak tylko Marcin wszedł do kuchni, zaczęła się do niego łasić :D
Pewnie myślała, że będzie próbował przekupić ją czymś dobrym. Ale z niej mały łakomczuch! Miseczka pełna, a ona i tak sępi!

Tak, jak pisałam w komentarzu, nie było się co martwić. Noc sam-na-sam chyba dobrze zrobiła kotom, bo teraz już bez oporów dają sobie dzióbka i nawet Ktoś dał Edytce lizać się po pyszczku :)

Miałam też przed chwilą małą niespodziankę. Otworzyłam okno na maksymalną szerokość ogranicznika, która nie jest jakaś imponująca, byłam przekonana, że koty się tam nie zmieszczą ale chyba ich nie doceniłam! W pewnym momencie kolega zapytał, czy ten kot nie ucieknie. Odwróciłam się i zobaczyłam Edytkę, która wystawiała swoją ciekawską główkę za okno i podziwiała świat poza kamienicą. Na szczęście nie przyszło jej do głowy uciec, a ja już wiem, że można uchylić okno maksymalnie do połowy.

Teraz kończę to głupie tłumaczenie więc jeszcze dziś jestem trochę wyłączona z życia, ale jutro muszę to oddać i myślę, że później wezmę się do robienia zdjęć tym łobuzom.

Dziś tak dobrze się razem bawiły, że nawet nie zwróciły uwagi na to, że przebiegły po mnie i podrapały mi całe ramię... na szczęście krew się nie polała :)

Oj, cudownie jest mieszkać z dwoma kotami <3 :D

środa, 28 września 2011

Koniec psot :D

Koty psoty rano przez jakąś godzinę się nie lubiły (ktoś był obrażony na cały świat i zazdrosny, że Edytka była rano głaskana i miziana, a on nie, ale co się dziwić, jak ona wlazła do łóżka i mruczała, a on sobie poszedł...), a teraz śpią razem w łóżku :)

Wcześniej zajęły mój fotel przy biurku - no bo jak ja sobie wyobrażam, że będę robić w życiu coś, co nie jest z nimi związane?! Nie przejęły się nawet specjalnie, kiedy stanęłam nad nimi i lekko tupnęłam nogą. Przewróciły się z boku na bok, przeciągnęły i leżały dalej, a ja musiałam przenieść się gdzie indziej! Haha! Słodkie te potworki-dyktatorki!

Wcześniej pisałam, że ktoś wypił 1/5 mojej kawy. No, wypił, i nie specjalnie przejął się tym, że powinna pobudzać, zaraz poszedł spać o.O Może na koty to jakoś inaczej działa...? W każdym razie nic mu się po tej kawie nie stało i troszkę się z tego cieszę, ale jakby tak go przeczyściło, toby przynajmniej wiedział, że nie warto, a tak to strach zostawić przy nim kawę. Jeszcze ja jestem taka zakręcona, że Często zostawiam niedopitą gdzieś na stole i wychodzę z domu albo coś, więc dobrze, że to Kotkom nie szkodzi.

Ech... one to chyba zawsze myślą, że to, co nie jest w ich misce jest lepsze.
W pierwszy czy drugi dzień Edytki u nas przyłapałam ją rano na piciu mleka, którego wieczorem nie dopił Kuba i stało na nocnej szafce. Ona wtedy była jeszcze taka wystraszona, ale nie przejmowała się moim wzrokiem, dopóki się nie zbliżyłam. Widocznie mleczo jest warte ryzyka i poświęcenia! :)
Jeszcze przypomina mi się jedna śmieszna sytuacja. Raz po imprezie został na stoliku w misce nie przykryty dip czosnkowy. Moje oczy zrobiły się bardzo duże, kiedy rano weszłam do salonu i zobaczyłam Ktosia wylizującego tą miskę! Do tej pory nie wiem, czy on lubi czosnek, czy poświęcił się, bo w skład dipu wchodziła śmietana...

Wiem, że trzeba pilnować zwierzaków, żeby nie zjadły nic niepożądanego, ale czasem to się po prostu zdarza. Tak samo, jak to, że zjadają owady... Jeśli chodzi o jedzenie i picie to ciężko upilnować tych małych złodziei, długo starałam się nauczyć ktosia dobrych manier, ale on jak tylko nie widzi nas w pobliżu to i tak robi swoje... raz zjadł z pizzy ostrą papryczkę, a właściwie tylko ją polizał, nie zdążył przełknąć, kiedy zorientował się, że to był zły pomysł i przez jakiś czas był troszkę nieszczęśliwy. Ale i tak dalej poluje na naszą pizzę, kiedy tylko ją zamawiamy!

Edycia (vel Edycja, jako kotek informatyka ;>) już tak się rozpanoszyła, że domagając się jedzenia, wskoczyła na blat w kuchni! Oczywiście stanowczo ją przegoniłam, bo o ile mam dość liberalne podejście do wielu zasad, to jest po prostu zbyt niebezpieczne! Mam nadzieję, że uda mi się ją tego oduczyć. Nawet nie chcę myśleć, co mogłoby się stać, gdyby palnik był gorący. Słyszałam o metodzie z kładzeniem garnka z wodą na gorący palnik, żeby koty tam się nie dostały i mogę to stosować, ale lepiej, żeby w ogóle tam nie wchodziły. Przecież tam często jest jakiś nóż, butelka, którą łatwo wywrócić i w ogóle to moim zdaniem najniebezpieczniejsze miejsce w domu.
Na razie jestem dobrej myśli, bo Ktoś już się nauczył, żeby tam nie wchodzić (a przynajmniej nie kiedy to widzimy...), więc mała też sobie poradzi :)

Dziś kotki zostaną same na noc, nie będzie nas między 21:00 a 10:00. Zobaczymy czy coś zmalują. Troszkę się boję, ale myślę, że najgorsze, co możemy spotkać to 'produkty uboczne kotów' w niewłaściwym miejscu. Jak tak na nie patrzę, jak cały dzień bawią się razem i przytulają, polują na siebie i obserwują się na wzajem, to myślę, że będzie dobrze. Ktoś często pokazuje różne rzeczy w domu Edytce, a sam już nie jeden raz zostawał sam na noc, więc pewnie jakoś po kociemu jej powie, że nie ma się czego bać i, że niedługo będziemy z powrotem.

Pozdrawiam i obiecuje, że jutro lub pojutrze będą kolejne zdjęcia :)

wtorek, 27 września 2011

Króciutko

Witam :)

Dziś krótko, bo wprawdzie cały dzień jestem w domu, ale to był mój pierwszy raz z nową pracą i stres mnie strasznie zmęczył. No ale praca w domu i 10zł za godzinę :)

A teraz do rzeczy:

Kuwetkowy incydent niestety się powtórzył i to dwukrotnie...
To na pewno Edytka, została przyłapana na gorącym uczynku, kiedy narobiła do brodzika prysznicowego.

Żeby nauczyć ją wchodzenia do kuwety z drzwiczkami założyliśmy drzwiczki do jej kuwetki i wyjęliśmy z kuwety Ktosia. Najwyraźniej był to zły pomysł. Teraz obie kuwety są bez drzwiczek, więc poczekamy i zobaczymy czy jutro malutka będzie już trafiać. Może wtedy spróbujemy sposobu ze szmatką :)

Poza tym Edytka dziś w nocy już z nami spała - a to jest strasznie słooooodkie :)
I bardzo głośno domaga się jedzonka jakieś 4 razy dziennie :)
Dziś kotki dostawały Gourmet, bo wypróbowuję różne karmy mokre (a poza tym akurat nie było w sklepie Animonda), ale wyjadają z nich tylko sosik, a to gumowate coś zostawiają i muszę wyrzucać. Prawie nie jedzą suchej karmy. Najwyraźniej oba przyzwyczaiły się, że po miauczeniu małej dostają coś dobrego ;). Wątróbka Edytce tak średnio podchodzi, ale nie martwię się tym, bo zje tyle, na ile jest głodna, a za resztę po jakimś czasie zabiera się Ktoś. Za to indycze serduszka zrobiły furorę i znikają w ciągu kilku minut :).

Koty już w ogóle na siebie nie warczą ani nie syczą, za to Ktoś z coraz mniejszą niechęcią przyjmuje ocieranie się Edytki o niego.
Kiedy przychodzą do nas ludzie, mała, dopóki jest ignorowana, siedzi gdzieś w kącie w salonie, a kiedy goście przejawiają zainteresowanie jej słodką osóbką, wycofuje się do sypialni i kładzie na łóżku. Dopiero, kiedy ktoś zagląda pod łóżko, zajmuje najbezpieczniejszą w domu lokację - pod łóżkiem, które jest na tyle niskie, że człowiek nie jest w stanie pod nie wejść.

Niestety nie będzie dziś zdjęć, ale może jutro uda mi się coś machnąć. Choć nie obiecuję, bo jutro też czeka mnie praca + tłumaczenie tekstu na angielski, który muszę oddać do 30 września, a jest dość trudny.

Pozdrawiam i, jak zwykle, czekam na komentarze :)

poniedziałek, 26 września 2011

Czarno-krówkowy poniedziałek

Witam serdecznie :)
Niestety, musicie mi wybaczyć to, że piszę późno i, że dziś, prawdopodobnie będzie króciutko. W ramach przeprosin dorzucę parę zdjęć.

Chyba do 3:00 nad ranem bawiliśmy się z kotami, aż wydawało nam się, że są tak zmęczone, że pójdą spać i pozwolą nam zasnąć. W rzeczy samej, kiedy zbieraliśmy się do spania, kotki już wyglądały na baaardzo zmęczone.
Oszukały nas ;) jak tylko w domu pogasły światła, znowu zaczęły się gonitwy.
Jeszcze od czasu do czasu w tych przepychankach kotki są trochę zbyt zaangażowane jak na mój gust, ale klaśnięcie w dłonie świetnie działa :). Poza tym rzadko - może kilka razy na dzień - zdarza się taka sytuacje. Wtedy z reguły słychać miauknięcie, syknięcie i na chwilę stopują. Wydaje mi się, że to wina Ktosia, który nie zdaje sobie sprawy z tego, jaki jest silny (a jest bardzo. Potrafi w zapamiętaniu w zabawie z nami przegryźć do krwi skórę na ręce). Po prostu jak się za bardzo zaangażuje to przesadza, ale jedno miauknięcie lub syk ze strony Edytki potrafią sprowadzić go na ziemię :) Chyba się zakochuje ;)

Nie udało mi się uchwycić tego na żadnym zdjęciu, ale koty się całują i ocierają pyszczkami :D
Ich znajomość rozwija się zaskakująco dobrze i szybko :)
Nie biją się o jedzonko, suche jedzą obojętne z której miski, choć Edytka chyba woli z miski ktosia. Widać nie czuje się już takim maleństwem, za jakie ją mamy i nie chce juniorków ;)
W łazience pojawiła się kolejna kupka i trzeba będzie przeprowadzić śledztwo.
W prawdzie Ktoś nie wydawał się bardzo na nas obrażony, a wczoraj i dziś już sporo mruczał, ale możliwe, że jakoś chce nam zrobić na złość...  Możliwe też, że Edytka nie czuje się pewnie z nową kuwetą, ale wątpię w to, bo wczoraj normalnie się przy nas załatwiała. No, okaże się, to napiszę. A może się nie okaże, bo już nie zrobią paskudztwa, to też napiszę :)
Zaczęliśmy już powoli wkładać małą do kuwety z drzwiczkami i jeszcze sama do niej nie wchodzi, ale jak się ją tam wsadzi to nie jest wystraszona ani nic. Pamiętam, że Ktoś dokładnie tak samo się do tego przyzwyczajał.

W ogóle zaczęłam czytać ten wątek Edytki na Miau.pl (jestem na 13 stronie) i widzę, że Jest niesamowicie podobna do Ktosia. Dokładnie tak samo dorastał, tylko że bez innych zwierząt. Też od początku wiedział, o co chodzi z kuwetą, szybko zapoznał się z każdym kątem mieszkania. Nawet tak samo nie chciał jeść saszetek, jak spróbował surowego mięsa. Oczywiście noszenie wszędzie ze sobą ulubionej zabawki i ślinienie, gryzienie, drapanie, szarpanie, wąchanie, lizanie i Bóg wie, co jeszcze w wolnych chwilach to podstawa. Nie ma tylko takiego gustu ukierunkowanego na róż. On jest koneserem wszelkiego rodzaju korków z win, likierów, obojętnie czego. Mogą być plastikowe lub korkowe, ale korkowe się znacznie lepiej gryzie. Tylko, że szybciej się niszczą...

No i też był takim grzecznym łobuzem. Tak, łobuzem. Po tych kilku dniach mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że z małej jest straszna łobuziara! Potrafi zmęczyć ktosia tak, że pada na nosek, a później, kiedy on już leży, ona na niego poluje. Albo jak się biją i któreś przesadzi, jest miauk, dają sobie spokój. To Edytka rzuca się z powrotem na Ktosia. Nie przypuszczałam, że tak będzie, zwłaszcza, że wydaje mi się, że ona powinna się go troszkę bać, skoro potrafi ją ugryźć, przygnieść lub nadepnąć tak, że ta miauczy lub syczy.

Mimo wszystko wydaje mi się, że się lubią. To prawda, że potrafią się prać zapamiętale, przy okazji demolując całe mieszkanie, ale równie często bawią się w berka, piłkę lub jakieś inne spokojne gry. Nie sypiają jeszcze chyba razem, w każdym razie nie w łóżku, ale mała jak tylko słyszy budzik, to przychodzi i mruczy - to takie cudowne!

Edycia jest jeszcze troszkę dzika i chowa się, jak tylko przyjdą do nas goście, ale myślę, że z czasem przyzwyczai się do ludzi. Będzie musiała, bo prowadzimy dość aktywny towarzysko tryb życia i ze względu na dobrą lokalizację z reguły znajomi przychodzą do nas, a nie na odwrót.
Jestem przekonana, że skoro Ktoś może przyzwyczaić się do kolejnego czworonoga, to Edytka wkrótce przestanie obawiać się dwunogów ;)

No i jednak się rozpisałąm :)
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do oglądania poniższych zdjęć :)

 Ups! To zdjęcie się przekręciło... Koty odpoczywają po wspólnej zabawie :)
 A tu gapią się na siebie ^^
 łał! Moja komórka robi też zdjęcia panoramiczne! :P - dalej nie mam aparatu...

 karmienie <3




uzupełnienie + zdjęcia

Witam serdecznie po raz kolejny tego wieczoru!

Chciałabym tu uzupełnić poprzedni post:

Kotki były wobec siebie agresywne, ale dziś już nie zaobserwowaliśmy fuczenia, miauczenia z bólu, prób krycia, więc myślę, że zaczynają się dogadywać ;)
Teraz się gonią i osiągają zawrotne prędkości. Tak zawrotne, że nie zawsze udaje im się wyrobić na zakrętach xD Chyba bawią się w berka, bo gonią się tylko na zmianę i nie tłuką (uff!)

Jak pisałam wcześniej: nawet bawiły się razem piłką! (Niesamowicie mnie to cieszy :P)
Zrobiłam im kilka zdjęć komórką, więc wybaczcie mi słabą jakość. Zawsze to jakieś dowody na to, że oba żyją i mają się dobrze ;)

To zdjęcia Edytki i Ktosia z pierwszego dnia, kiedy ona była schowana w szafce w łazience i zdjęcie kuwet. W jednej nie ma drzwiczek i mała faktycznie nie korzysta z tej "zamkniętej" tylko z tej, hmm... z wentylacją ;)



A tutaj zdjęcia sprzed dosłownie chwili, kiedy oba kotki polowały na laserek :)





Mam nadzieję, że teraz rozwiałam chociaż niektóre zmartwienia. Rozumiem, że ta mała biegająca definicja słodkości mogła tak głęboko ulokować się w sercach poprzednich opiekunów, że nie sposób pozbyć się zmartwień i  różnych myśli. Mam nadzieję, że niedługo będzie czuła się tu zupełnie komfortowo i pewnie. Wtedy będzie jej trzeba urządzić małą "parapetówkę" wśród bliskich ;)

Życzę dobrej i spokojnej nocy, czego pewnie znów sama nie doświadczę, bo wygląda na to, że potwory się zupełnie rozbudziły :) Tym razem, na szczęście, wyglądają na dużo weselsze niż wczoraj. Trzymajcie kciuki, żeby w nocy nie wybuchła na nowo wojna!

P.S: Cudowne! chowają się i kiedy szukający zaczyna się zniechęcać, schowany miauczy, naprowadzając go na dobry trop. W ogóle wygląda na to, że nie lubią być z dala od siebie - dają nam z każdą chwilą coraz więcej szczęścia :)